Czy turystyka i podróżowanie zmieni się po pandemii?
Odpowiadając krótko: i tak i nie, z naciskiem na słowo „nie“. Są rzeczy, które już teraz w jakiś sposób się zmieniły i sprawiły, że przez pewien czas podróżowanie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Jednak ogólnie, gdy tylko będzie możliwy powrót do szeroko teraz wspominanej „normalności“, to ludzie szybko zapomną o niemiłych doświadczeniach, spakują walizki i ruszą w drogę.
Od dawna wiadomo, że to właśnie ludzie szkodzą naturze (a potem szumnie próbują ją ratować). Media społecznościowe chętnie podkreślają teraz, jak to na świecie oczyściło się powietrze; jak to w Indiach ludzie po raz pierwszy zobaczyli Himalaje; jak to nad chińskimi miastami zniknęły chmury smogu, a w ogóle to widzieliście, że ryby i delfiny wróciły do obecnieprzeźroczystej wody w Wenecji? „Niesamowite, musimy to chronić“ – pomyślało wielu i może niektórzy będą próbowali się tego trzymać. Możliwe, że ten news o żółwiach, które pierwszy raz od dziesiątek lat wykluły się bez problemów na azjatyckich plażach będzie ich motywował do podejmowania bardziej świadomych decyzji, jeżeli chodzi o podróżowanie. A równocześnie… wiadomo było o wiele wcześniej, jak szkodliwe są np. samoloty lub śmiecenie na plaży czy w rezerwatach, a jednak ci sami ludzie, którzy teraz są adwokatami natury i udostępniają dalej wspaniałe nowiny, nieświadomie sami brali w tym wszystkim udział.
Pojawi się teraz zapewne pytanie, czy to źle podróżować samolotem? Przecież chciałoby się samemu zwiedzić świat, przepłynąć gondolą przez Wenecję, popływać w oceanie… Czy coś złego jest w tym, że chce się doświadczyć tego, co inni? Nie ma w tym oczywiście nic złego, wiele osób pragnie podróżować, a w ostatnich latach coraz popularniejsze staje się również życie z podróżowania. Ludzie nie zarabialiby na tym, gdyby innych to nie interesowało. Dopóki będzie popyt, będzie również sprzedaż. Są miejsca, które od lat mocno kontrolują liczbę gości, a do tego wprowadzają opłatę turystyczną. Taka świadomość potrzebna jest jednak z obu stron, a myślę, że w tym momencie tworzy się błędne koło. Ludzie, którzy żyją z turystyki (a czasami są to regiony, a nawet kraje) chcą zarobić. Z powodu obecnej sytuacji małe biznesy upadają; z mapy zniknie wiele urokliwych miejsc, jak hotele, restauracje, resorty, parki rozrywki, małe, prywatne muzea itp., które żyły tylko z turystów. Większe firmy wyjdą z obecnej sytuacji z małym uszczerbkiem lub bez szwanku, ale i tak będą próbowały się odbić, co może doprowadzić do jeszcze szybszego zanieczyszczenia środowiska, nie wspominając o gwałtownym wzroście cen. Ludzie siedzą teraz zamknięci w domach i marzą o tym, że po prostu gdziekolwiek wyjechać; może to być nawet miejsce, które tak niemiło wspominają. Byle by wyjechać.
Może się też okazać, że przez kolejne dwa lata wakacje staną się luksusem. Jednak gdy tylko sytuacja zacznie się normować, to wtedy wzrośnie również liczba podróżujących. Odpowiedzią na popyt, będzie sprzedaż i to wszystko wróci w końcu na tory, na których było. Kto będzie wtedy pamiętał o rybach w Wenecji?