Archiv für Schlagwort sport

Święta Wojna

Autor: Eryk Kowalik

Żużel to dla mnie miłość od dziecka. Ten sport jest nie tylko emocjonujący, ale też wyjątkowy w swojej kulturze – bliskość kibiców, atmosfera na stadionach, pasja przekazywana z pokolenia na pokolenie. Gdy w Zielonej Górze słyszę ryk silników Falubazu, czuję się jak w domu. Ale żużel, jak każda dyscyplina z oddanymi fanami, ma też swoją mroczniejszą stronę. Tę, o której nie mówi się głośno, ale którą zna każdy, kto choć raz był na meczu ligowym, zwłaszcza w miejscach, gdzie sport przenika się z lokalną tożsamością.Nie oszukujmy się – żużel to nie tylko sport, ale też kibicowskie wojny, które od lat toczą się zarówno na trybunach, jak i poza nimi. W Polsce każdy wie, że derby Zielona Góra – Gorzów to coś więcej niż sportowa rywalizacja. To historia, tradycja, nienawiść, która przez lata budowała się między kibicami Falubazu i Stali. Kto był na derbach, ten wie, że to nie jest zwykły mecz – to święta wojna. Atmosfera gęstnieje już na długo przed pierwszym biegiem, a policja dobrze wie, że nie może sobie pozwolić na chwilę nieuwagi.

I choć żużel nie kojarzy się z tak agresywną sceną kibicowską jak piłka nożna, to jednak w wielu miastach istnieją grupy, dla których mecze są tylko pretekstem do rozliczeń. Większość kibiców chce po prostu oglądać emocjonujące wyścigi, ale są też tacy, dla których barwy klubowe to coś więcej – powód do walki. Nie brakuje historii o ustawianych „ustawkach” kiboli żużlowych, o atakach na przyjezdnych fanów, o napięciach, które przenoszą się z trybun na ulice. W Polsce, a także w niektórych częściach Niemiec, można znaleźć ekipy kibicowskie, które działają jak w piłce nożnej – mają swoje zasady, hierarchie i wrogów, których nienawidzą bardziej niż cokolwiek innego.Niektórzy mogą się zdziwić – jak to, żużel i kibole? Przecież to sport rodzinny, ludzie przychodzą na mecze z dziećmi, atmosfera jest festynowa. Owszem, to prawda, ale wystarczy wejść głębiej w świat fanatycznych grup kibicowskich, by zobaczyć, że nie zawsze chodzi tylko o sport. W Polsce są miasta, gdzie żużlowi kibice działają ramię w ramię z piłkarskimi ekipami. Sojusze, konflikty, nienawiść – to wszystko przenosi się z boisk na stadiony żużlowe.

Berlin mógłby być miejscem, gdzie żużel rozwijałby się bez tego bagażu. Może właśnie brak drużyny sprawia, że tu nie ma jeszcze tych negatywnych aspektów. Ale gdyby kiedyś powstał tu klub, czy uniknąłby tej kibicowskiej wojny, która w innych miastach rozgrywa się od lat? Czy żużel w Berlinie byłby czystym sportem, czy też w końcu ściągnąłby grupy, dla których trybuny to coś więcej niż doping?

Co o tym sądzicie? Czy kibicowska wojna to nieodłączny element sportu, czy można ją wyeliminować? A może to właśnie żużel, mimo swojej ciemnej strony, ma szansę pozostać sportem, który łączy, a nie dzieli?

  • Eryk o sobie: Urodziłem się w Polsce i od zawsze fascynowało mnie odkrywanie nowych miejsc. Podróże to dla mnie nie tylko sposób na poznawanie świata, ale także na rozwój i zdobywanie nowych doświadczeń. Uwielbiam poznawać inne kultury, ludzi i ich historie, bo każda podróż wnosi coś wyjątkowego do mojego życia. Studiuję germanistykę oraz języki słowiańskie, ponieważ fascynuje mnie różnorodność języków i ich wpływ na kulturę.

27. Februar 2025 | Veröffentlicht von Jan Conrad | Kein Kommentar »
Veröffentlicht unter Polska nad Sprewą, Teksty z 2024/25 r.
Verschlagwortet mit , , , ,

Metanol, emocje i rywalizacja

Autor: Eryk Kowalik

Żużel w Berlinie? Brzmi jak absurd, jak coś niemożliwego, a przecież to właśnie w stolicy Niemiec odbywały się wielkie zawody sportowe, to tu żyje pasja do rywalizacji, a sport jest niemalże religią. I właśnie dlatego jako kibic Falubazu Zielona Góra nie mogę się pogodzić z faktem, że w Berlinie, mieście tak otwartym na różne dyscypliny, tak chłonącym kulturę sportu, nie ma miejsca dla czarnego sportu. Jak to możliwe, że w metropolii o takiej skali nie istnieje żaden klub żużlowy? Że nie ma toru, na którym można byłoby organizować zawody? Że jeśli berliński kibic żużla chce poczuć zapach metanolu i usłyszeć ryk silników, musi wsiąść w samochód i przejechać setki kilometrów do Polski lub Landshut?

A przecież Niemcy nie są pustynią żużlową. W Landshut żużel ma się dobrze, Güstrow i Stralsund wciąż organizują zawody, a niemieccy zawodnicy od czasu do czasu pojawiają się nawet w polskiej lidze. To nie jest sport, który w Niemczech by umarł – on po prostu nigdy nie dostał tu odpowiedniej szansy na rozwój. Ale Berlin? Miasto, które w swoim DNA ma rywalizację, emocje i wielkie wydarzenia, powinno być naturalnym miejscem dla tego sportu. Patrząc na przeszłość, można wręcz powiedzieć, że Berlin już miał swoją szansę na żużlową historię – w 2001 roku odbyła się tu runda Grand Prix Niemiec,a sam Tomasz Gollob wygrał zawody na stadionie Friedrich-Ludwig-Jahn-Sportpark. A jednak nie było kontynuacji. Nikt nie podjął rękawicy, nikt nie pomyślał, że może warto ten sport tutaj rozwinąć. 

Jeszcze kilka lat temu istniał Wolfslake Falubaz Berlin, drużyna, która startowała w niemieckiej Bundeslidze. W tamtym czasie można było jeszcze mieć nadzieję, że coś się tu ruszy, że Berlin zrozumie, jak wielki potencjał kryje się w żużlu. Ale dziś? Nie ma po niej śladu. Nie ma drużyny, nie ma toru, nie ma wizji. Co więcej, brakuje nawet rozmów na ten temat, jakby w tym mieście nikt nie wierzył, że żużel mógłby tu zaistnieć na stałe.

A przecież wystarczy wyjść na ulicę i zobaczyć, jak bardzo Berlin kocha sport. Hertha i Union rywalizują o serca piłkarskich kibiców, koszykarze ALBA Berlin świętują sukcesy na parkietach, a Eisbären Berlin co sezon przyciągają tłumy na mecze hokejowe. Berlin organizuje maratony, wielkie turnieje, wyścigi. Więc czemu nie ma tu żużla? To pytanie, które wraca do mnie za każdym razem, gdy myślę o tym mieście. Nie mam wątpliwości, że gdyby tylko pojawiła się inicjatywa, Berlin mógłby stać się żużlową stolicą Niemiec. Jest tu odpowiednia infrastruktura – nawet jeśli nie ma toru, to jego budowa nie jest przecież niemożliwa. Jest ogromna baza potencjalnych kibiców – nie tylko Niemców, ale też Polaków, którzy w Berlinie mieszkają i pracują, a dla których żużel to część tożsamości. I jest wreszcie sportowa kultura, w której każdy, kto wniesie coś nowego, ma szansę na sukces. Wyobrażam sobie turniej na 25-tysięcznym stadionie, międzynarodowe gwiazdy, tysiące kibiców z flagami w rękach. Widzę, jak na trybunach zasiadają fani z Polski i Niemiec, jak w Berlinie rodzi się nowa sportowa tradycja, jak w końcu ktoś mówi: tak, to ma sens. Bo przecież ma. Tylko nikt jeszcze nie odważył się tego zrobić. Może czas to zmienić? Może w końcu ktoś w Berlinie spojrzy na żużel inaczej – nie jak na egzotyczną ciekawostkę, ale jak na sport, który może stać się częścią tego miasta? 

A może właśnie Ty masz pomysł, jak przekonać Berlin, że warto? Czekam na Twój komentarz!

  • Eryk o sobie: Urodziłem się w Polsce i od zawsze fascynowało mnie odkrywanie nowych miejsc. Podróże to dla mnie nie tylko sposób na poznawanie świata, ale także na rozwój i zdobywanie nowych doświadczeń. Uwielbiam poznawać inne kultury, ludzi i ich historie, bo każda podróż wnosi coś wyjątkowego do mojego życia. Studiuję germanistykę oraz języki słowiańskie, ponieważ fascynuje mnie różnorodność języków i ich wpływ na kulturę.

24. Februar 2025 | Veröffentlicht von Jan Conrad | 1 Kommentar »
Veröffentlicht unter Polska nad Sprewą, Teksty z 2024/25 r.
Verschlagwortet mit , ,

Polska vs Niemcy – siatkarskie starcia na najwyższym poziomie

Autor: Eryk Kowalik

Siatkówka to sport, który w Polsce budzi ogromne emocje, niemal porównywalne do piłki nożnej. W starciach Polska vs Niemcy czuć jednak coś więcej – rywalizację nie tylko sportową, ale i sąsiedzką, z odrobiną historii w tle. Jak wypadają te dwa zespoły na boisku?

Polska siatkówka od lat jest światową potęgą. Reprezentacja biało-czerwonych regularnie zdobywa medale na mistrzostwach świata, Europy czy w Lidze Narodów. Niemcy? Choć nie mogą się pochwalić tak bogatą historią sukcesów, to są zespołem, który zawsze może zaskoczyć – dynamiczni, waleczni i z ogromnym potencjałem.

Styl gry? Polacy są znani z technicznej precyzji, mocnych zagrywek i doskonałych ataków. Niemcy natomiast bazują na fizyczności, sile i agresywnych kontratakach. Każdy mecz między tymi drużynami to jak starcie siatkarskiego kunsztu z czystą mocą.

Najciekawszy mecz? Fani pamiętają choćby starcie podczas Mistrzostw Europy 2017, gdzie Polska musiała uznać wyższość Niemców w zaciętym boju. Ale rewanż przyszedł szybko – biało-czerwoni udowodnili swoją dominację w kolejnych turniejach.

A teraz, mieszkając w Berlinie, odkryłem siatkówkę z innej perspektywy – kibica klubu Berlin Recycling Volleys. Chodzenie na mecze tej drużyny to zupełnie inne doświadczenie. Hala Maxa-Schmelinga to miejsce, gdzie nowoczesność łączy się z gorącą atmosferą, a niemiecka precyzja organizacyjna robi wrażenie. Z jednej strony cieszy mnie, że mogę na żywo oglądać siatkarskie zmagania na wysokim poziomie, ale… przyznaję, serce zawsze zostaje przy polskich drużynach.

Siatkówka łączy i dzieli, ale jedno jest pewne – mecze Polska vs Niemcy to sportowa uczta, którą każdy kibic powinien przeżyć na żywo. A Ty, komu kibicujesz?

  • Eryk o sobie: Urodziłem się w Polsce i od zawsze fascynowało mnie odkrywanie nowych miejsc. Podróże to dla mnie nie tylko sposób na poznawanie świata, ale także na rozwój i zdobywanie nowych doświadczeń. Uwielbiam poznawać inne kultury, ludzi i ich historie, bo każda podróż wnosi coś wyjątkowego do mojego życia. Studiuję germanistykę oraz języki słowiańskie, ponieważ fascynuje mnie różnorodność języków i ich wpływ na kulturę.

27. Januar 2025 | Veröffentlicht von Jan Conrad | 1 Kommentar »
Veröffentlicht unter Polska nad Sprewą
Verschlagwortet mit ,